Nie udało się odnieść zdobyć punktów na trudnym terenie piłkarzom Wisły Grupa Azoty Puławy Dziś puławianie po szalonej końcówce spotkania przegrali w Elblągu 3:2 i nie wykorzystali szansy na zbliżenie się do lidera Radunii Stężyca, która tylko zremisowała w Częstochowie ze Skrą.
Trener Michał Piros przed spotkaniem z Olimpią podkreślał, że jego ekipę w Elblągu czeka trudne spotkanie. W związku z tym szkoleniowiec Dumy Powiśla postanowił dokonać kilku zmian. Pierwszy raz w tym sezonie w spotkaniu ligowym usiadł kapitan Krystian Puton, którego w wyjściowym składzie zastąpił wracający po kartkowej pauzie Dawid Retlewski. Kolejny raz szansę od trenera Pirosa otrzymali młodzieżowcy z Korony Kielce Radosław Seweryś oraz Janusz Nojszewski.
Już pierwsze minuty pokazały, że przy Agrykoli będzie trudno. W 2 minucie spotkania po błędzie Daniana Pavlasa w pole karne Wisły Grupa Azoty wpadł Maciej Famulak, ale jego uderzenie w dobrym stylu odbił Oskar Mielcarz. Pięć minut później błąd popełnił Łukasz Wiech piłka trafiła do Dominika Kozery, który jednak uderzył nad bramką puławian.
Na odpowiedź naszego zespołu czekać musieliśmy do 16 minuty, kiedy to w zamieszaniu w polu karnym gospodarzy na strzał zdecydował się Retlewski. Strzał byłego gracza RaduniI Stężyca był jednak zbyt lekki i Andrzej Witan bez kłopotów złapał futbolówkę. Kilka minut później bramkę próbował zdobyć Damian Kołtański, ale podobnie jak kilka chwil wcześniej Retlewski uderzył zbyt lekko i były bramkarz Wisły Witan kolejny raz bez kłopotów złapał piłkę.
W 30 minucie na kolejną próbę zdecydowali się wiślacy, a konkretnie Kacper Kaczorowski, ale niestety dla obrońcy Dumy Powiśla futbolówka poszybowała obok bramki Olimpii. Osiem minut później niecelnie uderzał Maciej Bortniczuk, ale najlepszą okazję na otwarcie wyniku puławianie zmarnowali w drugiej minucie doliczonego czasu gry, kiedy to w pole karne gospodarzy wpadł Kołtański i po nogach piłka uderzyła jedynie w boczną siatkę bramki strzeżonej przez Witana.
Druga połowa rozpoczęła się fatalnie dla zawodników Wisły Grupa Azoty. W 55 minucie gry po źle wyrzuconym aucie przez puławian Aleksander Kozieł z Kielc przyznał piłkę rywalom, którzy po niezłym strzale Yana Senkevicha zza pola karnego objęli prowadzenie.
Pięć minut później mogło być 2:0 dla gospodarzy, Maciej Famulak założył siatkę Kaczorowskiemu na szczęście dla puławian uderzył w boczną siatkę. Kilka minut później Oskar Mielcarz popisał się kapitalną interwencją broniąc najpierw strzał Famulaka a kilka sekund później Kozery. W 69 minucie znów urodzony w Bartoszycach zawodnik mógł podwyższyć prowadzenie miejscowych, ale czujny znów okazał się bramkarz Wisły Grupa Azoty. Puławianie w tym okresie zachowywali się jak ogłuszony mocnym ciosem bokser i do formy wrócili dopiero na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Najpierw niecelnie głową uderzał Mateusz Klichowicz, potem ofiarnie strzał Przemysława Skałeckiego zablokował jeden z obrońców Olimpii, ale widać było, że w grze Dumy Powiśla coś drgnęło.
Mimo to w 83 minucie gry podopieczni trenera Przemysława Gomułki mogli zamknąć to spotkanie. Dobrym uderzeniem popisał się wprowadzony kilka minut wcześniej Adam Żak, jednak znów lepszy okazał się Oskar Mielcarz.
W 88 minucie stadion przy Agrykola 8 umilkł. Na uderzenie z ponad 30 metrów zdecydował się rezerwowy dziś Kamil Kumoch i huknął tak, że piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki obok zaskoczonego Witana. Wydawało się, że puławianie wrócą do domu chociaż z punktem, jednak podopieczni trenera Pirosa zostali brutalnie skarceni. Ekipa Wisły Grupa Azoty chciała bowiem grać o zwycięstwo co wykorzystali miejscowi. W drugiej minucie doliczonego czasu gry po źle wykonanym rzucie rożnym gospodarze ruszyli z kontrą i po sekwencji błędów sam na sam z Mielcarzem znalazł się Famulak, który posłał piłkę do siatki. Nie minęło 60 sekund a kibice na trybunach cieszyli się znów z gola dla Olimpii. Tym razem Mielcarza strzałem zza pola karnego po rykoszecie pokonał Kamil Bartoś i jasne stało się, że puławianie do domu wrócą z niczym. Mimo tego ekipa Dumy Powiśla walczyła do końca. W 5 minucie doliczonego czasu gry arbiter z Kielc podyktował rzut karny dla Wisły Grupa Azoty. Do futbolówki podszedł Dawid Retlewski, który pewnym strzałem pokonał Witana, jednak na więcej nie starczyło już czasu, bowiem chwilę po golu Aleksander Kozieł zakończył to spotkanie czym wprowadził w ekstazę stadion przy Agrykola 8 i nieco zaspany już wieczorową porą Elbląg.
Puławianie przede kolejną szansą na wygraną staną w piątek 22 września, kiedy to zmierzą się z rezerwami Lecha Poznań. Jeśli puławianie marzą o byciu jedną z czołowych ekip 2 ligi z młodym zespołem z Wielkopolski nie mogą sobie pozwolić na żadną wpadkę.
Olimpia Elbląg : Wisła Grupa Azoty Puławy 3:2 ( 0:0)
Wybralem się na mecz do Elbląga. Zasiadlem w sektorze B. Niestety obejrzałem mecz do końca.
1. Olimpia zasłużenie wygrała.
2. Wyglądało to tak jakby mieli o 2-3 zawodników więcej. Na pewno zaangażowanie kilkukrotnie większe.
3. Sędzia pomagał Olimpii a wcale nie musiał.
4. Z taką grą Wisła może co najwyżej grać w 3 lidze a i to nie wiem czy dali by utrzymać.
5. Smutne ale tam nie ma drużyny tylko zbieranina zawodników.
Po wysłuchaniu konferencji zastanawiam się czy trenerzy wiedzą co robią i mówią (w 3. Lidze to chyba już powinni) i czy na pewno byli obecni na meczu. W ogóle to są trenerzy, czy tylko wfiści po kursach. Takiego pierd... głupot dawno nie słyszałem. Dwaj złotouści fachmani ala Sousa. Pierwszy (nasz) mówi, że zespół zrobił wszystko na maxa, dobrze zareagował i był ambitny. Noo panie trenerze, jeżeli to był ten max, dobra reakcja i szczyt ambicji to fajny zespół nam pan zmontował. Taka wypowiedź po tak zagranym meczu to dyskwalifikacja. Przecież obnażył pan swój warsztat. Jakbym tak reagował w czasie sraczki, to bym zesrał się w gacie. Przykład motoru pokazuje, że poziom między 1. a 2. ligą jest zerowy. Wystarczy zmienić jeden trybik. Nie wiem czy gorzej zagrałyby nasze rezerwy. Gdyby nie Mielcarz to byłoby 6. Drugi (ich) opowiada jak rozpracował Wisłę, a jego drużyna wiedziała jak wykorzystać przestrzenie i inne (pierdu, pierdu) żeby zdobywać bramki. Dobry jest, bo wszystkie gole padły po zagraniach naszej obrony, a nie po jakiś wyćwiczonych, finezyjnych akcjach. A potem jeszcze pieprz... jaka to jego drużyna jest wspaniała, bo musiała zmienić system gry na Wisłę z 3 na 4 obrońców. Biedny nie zauważył, że Olimpia cały mecz grała 3 w obronie. Na koniec, na Fejsie trzeci po awfie w białej analizuje wady i zalety Wisły.
Tak sobie na chłodno przeanalizowałem 3 ostatnie mecze Wisły. Wnioski mam takie, że ta liga to jeden wielki przypadek i ściema. Ciężko tu znaleźć jakiś kunszt, powtarzalność czy zamysł taktyczny. Ta drużyna, która ma większego fuksa w dniu meczu, ta osiąga satysfakcjonujący wynik. Poziom słaby a wyniki można by losować a nie narażać zdrowie tylu ludzi (piłkarze nogi, trenerzy i działacze stres, kibice stres i wzrok). Weźmy mecz Wisły z Sandecją. Piach cały mecz. Potem jeszcze czerwona kartka, normalnie katastrofa. A tu nagle w 6 minut (bach, bach) i ni z gruszki, ni z pietruszki mamy 3 punkty. Potem mecz z Bytomiem. Gramy całkiem nieźle. Dochodzi przewaga 1 zawodnika. Tworzymy ze 4 sytuacje bramkowe ale nawet z dwóch metrów nie ma kto trafić do bramki. Teraz Olimpia, kolejny dziwny mecz, z przypadkowymi bramkami. Nie ma co gadać, Olimpia była zdecydowanie lepsza. Rozklepała nam obronę minimum 3-4 razy ale albo pudłowali, albo bronił Mielcarz. No ale jak to zwykle bywa w tej lidze, że piłkarzyny nie potrafią sklecić 4 podań plus czyste trafienie do bramki, przyszedł w sukurs fart. 1. bramka - Skałecki wygrywa główkę w polu karnym. W takiej sytuacji zawodnik stara się wybić piłkę jak najdalej od bramki. W powietrzu, kiedy zawodnicy odpychają sie, nawalają łokciami ciężko jest zagrać idealnie tam gdzie sìę chce. Skałecki chciał i zrobił dobrze. Jego pech polegał na tym, że piłka poleciała prosto do Sienkiewicza, któremu dodatkowo wyszło uderzenie. Gdyby Skała np. olał piłkę lub przegrał pojedynek główkowy gówno by z tego było. 2. bramka - (nasza) drużyna gra piach. Zrobiona jedna sytuacja przez 89 minut. Nagle gościo zamyka oczy (sru) ala Messi i szok. Zamiast 5-1 jest 1-1. Nie mogło tak wyjść z Bytomiem? Mielibyśmy 2 punkty więcej. Niestety to nie koniec, bo ta liga w przypadkowości nie ma limitów. 3. bramka - Witan, bezsensowna laga na Robercika. Tam kalka 1. bramki i robi się 2-1. Chwilę później kolejne kuriozum. Ich strzelec Wyborowa przymierzył w reflektory, piłka po drodze nabija naszego i co? No i qrwa, jak na złość, leci prosto do naszej bramki. Przecież miała tyle kierunków do wyboru. Na szczęście mamy 1 zawodnika, który jest powtarzalny i skuteczny do bólu. Ósmy mecz i 8. żółta kartka. Pewne to już rekord ale przecież Przemek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Żeby nie było, że się czepiam, to lubię grę, jak trzeszczą kości. A nie panienki z baletu, kładące się na trawę po każdym muśnięciu. Skała, tak trzymaj.
Sugeruje ze kolejne doniesienia o stanie finansowym według mediów nie napawają optymizmem . Klub wydaje więcej niż ma , skoro mamy zaległości z poprzedniego roku . I nie płacimy w tym przy średniej jakości zawodników bo nie oszukujmy się drużyna dużo gorsza niż rok i dwa lata temu .
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.