Czwarty raz w rundzie wiosennej z jednym punktem do domu wracają piłkarze Wisły Grupa Azoty Puławy. Dziś po dramatycznej końcówce spotkania podopieczni trenera Mikołaja Raczyńskiego zremisowali w Bytomiu z Polonią i tylko dzięki pauzie GKS-u Jastrzębie-Zdrój, którego spotkanie z rezerwami Lecha Poznań odbędzie się w kwietniu wyszli ze strefy spadkowej.
Na Śląsk trener Raczyński nie mógł dziś zabrać Daniana Pavlasa, który w spotkaniu ze Stalą Stalowa Wola ukarany został czwartą żółtą kartką. W kadrze meczowej pierwszy raz w tym roku znaleźli się Maksymilian Tkocz oraz Mikołaj Kosior.
W porównaniu do spotkania ze Stalą w wyjściowej jedenastce zanotowaliśmy dwie zmiany za Jana Flaka zobaczyliśmy Kacpra Kaczorowskiego oraz Manuela Ponce Garcie, który zastąpił przesuniętego do linii obrony Przemysława Skałeckiego.
Puławianie mogli idealnie zacząć to spotkanie. Już w 4 minucie gry Mateusz Klichowicz w dobrej okazji trafił w słupek a dobitka jednego z puławian trafiła w obrońcę Polonii i skończyło się na strachu dla gospodarzy. W odpowiedzi pięć minut później groźnie na bramkę Oskara Mielcarza uderzał Kamil Wojtyra, ale wypożyczony ze Śląska Wrocław bramkarz pewnie złapał futbolówkę. Kilka minut później po centrze Patryka Romanowskiego głową uderzał na bramkę Dumy Powiśla Adrian Piekarski, ale futbolówka minęła świątynie Mielcarza.
W 30 minucie nieliczni kibice z Pułąw mogli w końcu świętować. Po centrze z rzutu rożnego w wykonaniu Krystiana Putona w polu karnym najlepiej odnazał się Łukasz Wiech, który w swoim setnym spotkaniu w Wiśle zdobył czwartą bramkę w naszym klubie.
Po stracie gola gospodarze momentalnie ruszyli do ataków. W 35 minucie gry minimalnie pomylił się znów Piekarski, ale najlepszą okazję na rywównanie bytomianie zmarnowali tuż przed końcem pierwszej połowy spotkania, kiedy Dawid Wolny przegrał pojedynek sam na sam z Mielcarzem.
W przerwie szkoleniowiec Polonii Łukasz Tomczyk musiał mocno przekazać swoje uwagi swoim podopiecznym bowiem już dwie minuty po wznowieniu gry gospodarze wyrównali. Z prawej strony piłkę w pole karne dograł wprowadzony po przerwie za Wolnego Filip Żagiel a w polu karnym najlepiej odnazlał się Lucjan Zieliński, który głową pokonał bramkarza Wisły Grupa Azoty.
Kolejne minuty to sporo walki i niewiele sytuacji z obu stron. W 68 minucie po centrze z rzutu rożnego niecelnie uderzał Wiech a minutę później po podaniu do Manuela Ponce Garcii zbyt lekko strzelał Karol Noiszewski.
W 73 minucie strzałem zza pola karnego popisał się Michał Szmigiel, ale i tym razem Mielcarz nie dał się zaskoczyć. Na kolejne emocje czekaliśmy do 82 minuty gry, kiedy to Noiszewski zacentrował piłkę w pole karne, a ta po drodze odbiła się do Maksymiliana Ciochockiego i wpadła do siatki obok zaskoczonego Szymkowiaka.
Radość pulawian nie trwała długo. Dwie minuty później Przemysłąw Skałecki zdaniem arbitra faulował jednego z rywali a sędzia Damian Gawęcki wskazał na jedenasy metr. Próbę nerwów wygrał były napastnik Chrobrego Głógów i przy Piłkarskiej znów mieliśmy remis.
Końcówka to wymiana ciosów z obu stron. W czwartej minucie doliczonego czasu gry niecelnie uderzył Klichowicz a minutę później Mielcarz zatrzymał w sytuacji sam na sam Wojtyrę i oba zespoły musiały podzielić się punktami. Co ważne obaj szkoleniowcy nie do końca zadowoleni byli z tego podziału punktów, co podkreślali na konfrencji po meczu.
Wiślacy do gry wrócą już w Wielki Czwartek, kiedy to zmierzą się z Olimpią Elbląg.
Już nawet komuś na górze zrobiło się żal Wisły i postanowił jej pomóc. Zesłał: dary losu, przeznaczenie, nieuniknioną konieczność, opatrzność, siłę wyższa, zrządzenie losu. Ruszył nogą Wiecha, żeby był gol. Potem otumanił zawodników Polonii żeby strzelali do własnej bramki. Bez skutku. Tej drużynie już nawet boskie moce nie pomogą.
Walczymy, rzygamy żółcią, qrwa, cały czas wszystko jest w naszych nogach. Nie pierd...ć mi, że już jest pozamiatane. Jeszcze niczego nie przegraliśmy i od nikogo nie jesteśmy zależni. Cel to minimum 40 punktów, co jest do zrobienia a potrzebne są tylko 2 zwycięstwa (no w końcu muszą przyjść) i 7 remisów (to akurat wychodzi nam perfekcyjnie). Szkoda, że straciliśmy jedną bramkę za dużo z Sandecją, bo przez to mamy gorszy bilans meczów bezpośrednich i przy równej liczbie punktów będziemy od nich niżej. Jednak oni są w takim gó..., że nie zwracam na nich uwagi.
Ile razy drużyny były na prowadzeniu w swoich meczach. W nawiasie ile razy ostatecznie z tych meczów wygrały:
17 razy - ŁKS II (10).
16 razy - Hutnik (9), Siedlce (12).
15 razy - Wisła (5), Kalisz (12).
14 razy - m.in. Kotwica (12).
Na końcu
10 razy - GKS (6), Stomil (7), Sandecja (6).
Wisła z tych 15 prowadzeń: wygrała 5 - nagorszy wynik, zremisowała 9 - najlepszy wynik, przegrała 1 raz (0 tylko Kotwa i StalSW).
Remisami to się nie utrzymamy. Ile jeszcze będzie tłumaczeń na warunki do gry, zły sędzia albo krzywe boisko? 14 meczów bez wygranej, to raczej nie jest przypadek. W razie ewentualnego spadku to koniec piłki na centralnym poziomie na wsze czasy.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.